Nie umiem mówić sam do siebie
Nie mogę słuchać siebie już
Choć najprawdziwsze i najpewniejsze
Słowa w myślach niosą wyłącznie ból
Namiętnie sięgam po butelkę
Papieros rozpyla dym spod stóp
Alkohol cedzony w życiu codziennie
Krew rozcieńczając zaczyna truć
Zakręcam kapslem zabitą butelkę
Odkapslowuje nakrętkę z gwintu znów
Na siłę zmagam się z nim niechętnie
W głębi dla siebie największy wróg
Trzymam Cię blisko, a moje ręce
Plątają żyły niczym w zacisku sznur
Wyjątkowo mocno kocha moje serce
Wysysając cały zebrany tlen z płuc
Choć w środku tętni miłosierdziem
Do siebie przez Cię krzycząc wróć
Długo gryzę się z przedsięwzięciem
Oczy na horyzoncie, pod nogą trud
Błysła mi iskra przed zaśnięciem
Głowa sto pomysłów ma na każdy znój
W piersi uderzeń czuję coraz więcej
Nosem wącham zwłoki nozdrza mórz
Na skórze od żyletki krwawe zacięcie
Ranę powinienem zacząć szyć bez prób
Ubranie zaplamione nieprzeciętnie
Kapiąc na chodnik pazerny skleja brud
Przeczytałem, przemyślałem, powrócę do niego w przyszłości. Bardzo dobry i ten mrok plus ta rytmika, „szapoba”, że po polskiemu się wyrażę.
PolubieniePolubienie
Dzięki, mam jeszcze zastrzeżenia, ale cóż, poszedł w eter.. 😛
Czekał 7 miesięcy, się doczekał. 🙂
Pozdrawiam Panie Kamilu!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
dałam Ci like za zakręcenie butelki, trzeba się w tym życiu trzymać … pozytywów rzecz jasna! 🙂 pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki, będę się trzymał, a o negatywach pamiętał.
Pozdrawiam i miłego życzę. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba