Listopadowy IV

Nie umiem mówić sam do siebie
Nie mogę słuchać siebie już
Choć najprawdziwsze i najpewniejsze
Słowa w myślach niosą wyłącznie ból

Namiętnie sięgam po butelkę
Papieros rozpyla dym spod stóp
Alkohol cedzony w życiu codziennie
Krew rozcieńczając zaczyna truć

Zakręcam kapslem zabitą butelkę
Odkapslowuje nakrętkę z gwintu znów
Na siłę zmagam się z nim niechętnie
W głębi dla siebie największy wróg

Trzymam Cię blisko, a moje ręce
Plątają żyły niczym w zacisku sznur
Wyjątkowo mocno kocha moje serce
Wysysając cały zebrany tlen z płuc

Choć w środku tętni miłosierdziem
Do siebie przez Cię krzycząc wróć
Długo gryzę się z przedsięwzięciem
Oczy na horyzoncie, pod nogą trud

Błysła mi iskra przed zaśnięciem
Głowa sto pomysłów ma na każdy znój
W piersi uderzeń czuję coraz więcej
Nosem wącham zwłoki nozdrza mórz

Na skórze od żyletki krwawe zacięcie
Ranę powinienem zacząć szyć bez prób
Ubranie zaplamione nieprzeciętnie
Kapiąc na chodnik pazerny skleja brud

4 uwagi do wpisu “Listopadowy IV

Dodaj odpowiedź do Ja Skorpion Anuluj pisanie odpowiedzi